Pamiętam, że prawdziwą skarbnicą był śmietnik za przychodnią.
Znajdowaliśmy tam całą masę tabletek, którymi bawiliśmy się w lekarza (żarliśmy, a jakże... Kto wyglądał na "najchorszego", ten zjadał najwięcej)...
W śmietniku tym znajdowaliśmy również zużyte igły od strzykawek, z których robiliśmy groty do strzał... Wystarczyło je tylko w kałuży wypłukać, żeby się nie kleiły do łapek. Ale jak kiedyś mama zobaczyła, że mamy ostrą amunicję, to mnie sprała i zabroniła z tego do siebie strzelać, żeby oka komuś nie wybić... I przyjęliśmy zasadę, że strzałami z igłami można strzelać tylko w dupę, nogi albo plecy
Znajdowaliśmy tam całą masę tabletek, którymi bawiliśmy się w lekarza (żarliśmy, a jakże... Kto wyglądał na "najchorszego", ten zjadał najwięcej)...
W śmietniku tym znajdowaliśmy również zużyte igły od strzykawek, z których robiliśmy groty do strzał... Wystarczyło je tylko w kałuży wypłukać, żeby się nie kleiły do łapek. Ale jak kiedyś mama zobaczyła, że mamy ostrą amunicję, to mnie sprała i zabroniła z tego do siebie strzelać, żeby oka komuś nie wybić... I przyjęliśmy zasadę, że strzałami z igłami można strzelać tylko w dupę, nogi albo plecy
Komentarz